Temat poruszony w tym wątku nie jest wcale taki prosty jak to się może z pozoru wydawać. Jakkolwiek jest bardzo ciekawy, tak zanim się coś napisze należy dogłębnie go przemyśleć. Nie przesadzę chyba stwierdzeniem, że godny byłby nawet zaistnieć w wykazie rozprawek maturalnych.
Zanim ustosunkuję się do wypowiedzi Elzy chciałabym napisać kilka zdań o tym jak adopcja bliźniaków wpłynęła, a właściwie przewróciła do góry nogami moje życie i to na kilku płaszczyznach.
W pierwszym poście galerii moich bliźniaków pisałam już co nieco o swoich wieloletnich kontaktach z psami. Było ich trochę, ale prawdziwą rewolucją w sposobie mojego myślenia i zachowania było pojawienie się w domu najpierw Soni, a później Gorana.
Wcześniejsze moje czworonogi, aż wstyd się teraz do tego przyznać, były w domu, bo ?. ja i moja rodzina lubiliśmy zwierzęta. Z perspektywy czasu mam teraz duże wątpliwości czy rzeczywiście je lubiliśmy. Uważałam, że jak miały ciepły dom, jak nie cierpiały głodu, to wszystko było ok. Teraz dopiero wiem, że były jednak niejako futrzanym i ciepłym ?dodatkiem? do codzienności. Gdy miałam czas (czyt. gdy mi się chciało), to się nimi zajmowałam ? uczyłam podstawowych zachowań, bawiłam się z nimi, chodziłam na spacery.
Sonia i Goran stały się od razu członkami rodziny na zupełnie innych prawach niż poprzednie psiaki. Nie znaczy to wcale, że wszystko im wolno. Owszem, zwariowałam na ich punkcie, ale równolegle do stale rosnącej między nami więzi poszerzam swoją wiedzę o psach i o ich wychowaniu. Jako pierwszą ?połknęłam? polecaną na naszym forum książkę ?Sygnały uspokajające?. Najbardziej jednak przydatną okazała się dla mnie pozycja napisana przez Cesara Millana ?Zaklinacz psów?. To ona zmieniła relacje: ja <-> bliźniaki. Myślę, że teraz dopiero w pełni świadomie mogę powiedzieć, że kocham psy. Kocham, bo ?. nie są już ?dodatkiem?, a bardzo ważną częścią codzienności. Wspaniałej, radosnej i żywej codzienności.
Bliźniaki z racji swoich wcześniejszych przejść wymagają szczególnego podejścia. Dlatego też wymuszają na mnie, na nierzadko wybuchowej temperamentnej choleryczce, opanowanie i spokój. Przedkłada się to znacząco również na sferę pracy zawodowej. Powoli, konsekwentnie i z opanowaniem ? to ostatnimi czasy moja dewiza.
Pojawienie się psów w domu, a w szczególności świadome ich prowadzenie, to wiele zmian w dziedzinie zdrowia ? codzienny, dwugodzinny poranny ruch na świeżym powietrzu oraz rzucenie palenia papierosów na rzecz pełnowartościowego wyżywienia bliźniaków. To również znalezienie równowagi psychicznej, to radość z ?dawania siebie? oraz codziennego obserwowania ?nowości? w ich wyglądzie i zachowaniu. Sonia pomimo wcześniejszego niefortunnego losu trafiła do ciepłego i kochającego DT już jako 3-miesięczny szczeniak więc gdy do mnie przyjechała była właściwie normalnym psem nie tylko z piękną i błyszczącą sierścią, ale z szerokim uśmiechem. Owszem, miała i nadal ma jakieś swoje lęki, ale to Goran bardziej zaskakuje mnie codziennie czymś nowym, subtelną metamorfozą. Gdy go poznałam u Ani@, 16 kwietnia br., odniosłam wrażenie, że jest mu wszystko jedno czy zostanie u Niej czy pojedzie ze mną, uszy miał zwieszone po sobie, oczy przymknięte. Nie wykazał wówczas właściwie (a może to ja tylko ich nie zauważyłam) żadnych negatywnych ani pozytywnych emocji (nie licząc harców z Deą na spacerku). Teraz oczywiście jest już inaczej, ale musiało minąć kilka miesięcy żeby uwierzył w powroty do tego samego domu, we własną miskę? oczy się powiększyły, a uszy uniosły. Dopiero teraz widać, że z natury ma sierść ? podkręconą i gęstą.
Czy tyle samo radości dałyby mi psy z ?papierami?? Możliwe, że tak, ale ja pomimo tego co napisała Elza (podkreślając znaczenie metryki obalamy powszechny mit o tym, że papier nie jest potrzebny), nie uważam, żeby metryka była aż tak istotna. Bliźniaki są wspaniałe i kochane nawet bez nich. Od razu spieszę z informacją, że nawet gdyby Sonia i Goran nie byli wysterylizowani nie zdecydowałabym się na potomstwo, właśnie z racji niewiadomych ich genów. Oni są tylko w typie BPP.
Metryka jest istotna w hodowlach dla zachowania czystości rasy. Rasy wyprowadzanej przez wiele lat w celu wyeliminowania cech niepożądanych u osobników kolejnych pokoleń. Wiadomo, że pseudo hodowle niweczą te starania ?wypuszczając? w świat psy ?w typie rasy? często okaleczone genetycznie. No i w tym momencie wszystkie adopcje działają jak ?czyściki? rasy. Oczywiście mam na myśli adopcje mądre, poprzedzone wcześniejszą sterylizacją i odpowiednim uświadomieniem przyszłych opiekunów.
Poprzez systematyczne czytanie przeróżnych wątków na forum i śledzenie losów wszystkich psich bid zaraziłam się tematem pracy Domów Tymczasowych. Nawet w wakacje miałam okazję sprawdzić swoje możliwości w tej dziedzinie. Koda, moja podopieczna, okazała się sunią zupełnie bezproblemową, ale za to bardzo łaknącą tego, czego dać jej nie mogłam ? nieograniczonych pieszczot i miłości. Pobyt jej u mnie należało traktować raczej jako przystanek w oczekiwaniu na swój docelowy dom. Po dwóch wspólnie spędzonych tygodniach Koda zamieszkała w pięknych okolicach Warszawy.
Niewykluczone, że za jakiś czas, zarażona chęcią dawania siebie, zamienię swój dom na DT. Bardzo bym chciała, aby tak się stało.
Nie wiem jak inni adoptujący psy, ale ja od początku z dumą opowiadałam znajomym o swoich bliźniakach. Radowało się moje serce gdy mówiłam o fundacji, o pracujących w niej ludziach z ogromnymi sercami. Wielu znajomych, podobnie jak ja wcześniej, pierwszy raz słyszało ode mnie o jakichkolwiek DT, o adopcjach obwarowanych umowami, o zbiórkach pieniędzy na ratowanie i leczenie psów. Wiadomość o moim adoptowanym dwupaczku obiegła prawie pół miasta. Zdarzyło się nawet dwa razy, że ludzie dzwonili do mnie gdy zauważyli na mieście biegającego luzem berneńczyka z zapytaniem czy mi pies nie zaginął, czy mogłabym się zaopiekować.
Myślę, że można zmienić świadomość ludzi dotyczącą adopcji zwierząt. Na pewno wymagać to będzie jeszcze bardzo dużo wysiłku i czasu, ale jest to do zrobienia.
A teraz :th_0girl_witch: bliźniaki za mną !!!
poprawiłam literówki (pewnie jeszcze nie wszystkie)