Wszystkim, którzy mają coś takiego jak urlop zazdroszczę.
I już wszystko jedno, czy na wypoczynek, czy na remont, czy trzy dni, czy miesiąc...
Ja mogę liczyć co najwyżej na bezsenne noce i marudzenie moich dzieci o wakacjach.
Jakby urzędy miały nocne dyżury, tudzież niedzielne, to może by jeszcze dało się jakoś żyć, a tak...
Marzę tylko o tym, żeby nadszedł taki czas, by móc walnąć pięścią w stół i powiedzieć dosyć.
Wtedy najpierw bym wyjechała z dziećmi na urlop, potem się wyspała, a potem napisała książkę.
A póki co - pourlopujcie się również za mnie