Przepraszam wszystkich za zamieszanie. Sama byłam zaskoczona telefonem od Fundacji Pasterze. To niepotrzebny skutek roztargnienia małolaty przed zakończeniem roku szkolnego. A wzięło się to stąd, że Homer nie miał fundacyjnego serduszka, tylko adresówkę, która wyglądała tak samo jak adresówka domowych burków. I do swojego domu pojechał przez przypadek z naszą, a adresówka z kontaktem do Fundacji została u nas. I taż właśnie adresówka została niedawno przypięta nowemu, dość samodzielnemu, dużemu, silnemu, sprawnemu i zdecydowanemu burkowi w pełnym przekonaniu, że są tam nasze domowe kontakty.
Raz jeszcze przepraszam za zamieszanie i dziękuję Pani Camarze za pomoc.
Wizerunkowo mam nadzieję, że reputacja Fundacji nie została nadszarpnięta. W naszej wsi psy prowadzące życie niezależne są dość popularne i pierwszy komentarz jaki usłyszałam od osób, które się nim zaopiekowały, było pełne zdumienie: "to co, on nie umie do domu wrócić?"