Dzień dobry. Po wczorajszej rozmowie z Panią Małgorzatą postanowiłem, że znajdę chwilę czasu i zajrzę do tematu na forum. Nazywam się Bartosz Borysewicz i piszę również w imieniu mojej rodziny (docelowego domu dla Tiny). Niestety jesteśmy rozczarowani działaniem Państwa z Goleniowa i Szczecina. Straciliśmy około 2 miesięcy czekając cierpliwie na pojawienie się odpowiedniego dla nas psa - darząc zaufaniem i wierząc w doświadczenie ludzi zajmujących się psami - woleliśmy przeczekać i nie adoptować sami psa bezpośrednio ze schroniska - bo taki był nasz zamiar. Małe streszczenie Skąd dowiedzieliśmy się o fundacji pasterze ? A no stąd, że spotkałem po bieganiu pewnego dnia męża Pani Agnieszki na spacerze i spytałem Go co to za rasa psa, w trakcie rozmowy również mówiłem o naszej chęci adoptowania psa ze schroniska jednocześnie tłumacząc że się trochę boimy ze względu na roczne dziecko na co kolega odpowiedział że fundacja, berneńczyki itd. i wymieniliśmy się telefonami. Zastanawialiśmy się praktycznie miesiąc czy jesteśmy gotowi na takiego psa jakim jest berneńczyk. W końcu zadzwoniliśmy, że tak chcemy berneńczyka jednocześnie umawiając się na spotkanie u Pani Agnieszki w domu na rozmowę żeby dowiedzieć się trochę o fundacji i poprzebywać z dzieckiem w towarzystwie psów. Spotkalismy się, pogadaliśmy, niestety w danym momencie nie było odpowiedniego dla nas Psa. Czekaliśmy więc co jakiś czas telefonując z zapytaniem. Czekaliśmy dalej i nagle pojawił się telefon odnośnie Tiny (pies prawdopodobnie był we Wrocławiu i od naszej decyzji zależało czy przyjedzie do Szczecina). Odpowiedź na pytanie czy chcecie tego psa brzmiała TAK. Od kiedy się pies pojawił w Szczecinie zapraszaliśmy państwa do naszego domu na wizytę z psami/psem CONAJMNIEJ DWUKROTNIE – rzecz jasna bezskutecznie. Od kiedy przebywała w domu tymczasowym telefonowałem conajmniej TRZYKROTNIE. Spotkaliśmy się razem na spacerze w kliniskach(jeżdżenie wózkiem z rocznym dzieckiem po lesie w towarzystwie 5 ogromnych psów jest bardzo niekomfortowe). Potem miał być zabieg sterylizacji i pies miał po zabiegu spokojnie dojść do siebie - czekaliśmy cierpliwie i w stresie, gdy pojawił się na forum wątek że tinka przeszła zabieg bardzo się cieszyliśmy że wszystko jest w porządku. O psie rozmawialiśmy w domu praktycznie cały czas. Niestety nie jesteśmy zwolennikami zawracania komuś tyłka natomiast jesteśmy zwolennikami pewnych zasad. A Tinka miała trafić do nas i bardzo się do tego przygotowywaliśmy - raz psychicznie dwa finansowo. I niestety jest nam bardzo przykro, że ktoś posądził nas, że chcemy mieć psa do lansowania się nim. Tylko nie rozumiem jak można się lansować psem który jest biedny i wyniszczony ? Chyba dlatego, że zadawaliśmy pytania odnośnie sierści pieska czy rzeczywiście owa odrośnie . Niestety nie znamy się na psach i dla nas to był szok, że taki pies może zostać w skutek odżywiania się doprowadzony do stanu np. takiego jak sierść innych psów na spacerze. Niech Państwo uwierzą, że patrząc w jej biedne wystraszone oczy to było naszym celem. Niestety zostaliśmy posądzeni o chęć lansowania się psem. Dodam jeszcze, co jest oczywiście najmniej istotne z tego wszystkiego, że nawet wstrzymałem się (w ten sam dzień po powrocie ze wspólnego spaceru) ze sprzedażą samochodu za bardzo korzystne pieniądze - mamy kombi i stwierdziliśmy, że skoro "mamy już dużego psa" to nie ma sensu go sprzedawać bo często gdzieś jeździmy, a niech państwo uwierzą że gdybym kurczę sprzedał samochód to wyszedł bym na tym bardzo korzystnie finansowo. Na pewno starczyłoby na najdroższego berneńczyka, sztangę cygar i butelkę 20 letniej whisky do lansowania się. Bo chyba gdybyśmy chcieli się lansować psem to byśmy sobie go kupiili racja ? I nie tracili czasu na jakieś przedstawienia - wizyty przed adopcyjne, poadopcyjne i zawracanie sobie głowy. Mimo to odważyliśmy się. Jesteście państwo niepoważni ! I poczuliśmy się conajmniej oszukani. Dodam na koniec że piesek w naszym domu na pewno odnalazł by bardzo dużo tego czego jest spragniony w temacie tytułowym. Pozdrawiamy